Zło dobrem zwyciężaj...

"Zło dobrem zwyciężaj.."

14 maja jak co drugi czwartek wyszliśmy w 5 osób do potrzebujących.

Przed w Wasz wyjazdem jeden z naszych kolegów zadzwonił i powiedział, że ma pragnienie zrobienia kanapek, oraz zakupów spożywczych. Natomiast jedna z koleżanek powiedziała, że dostała męskie buty w rozmiarze 42. Poszliśmy na mszę a następnie pojechaliśmy do centrum. Gdy chcieliśmy zacząć się modlić, dwie osoby z grupy zwróciły uwagę na mężczyznę, który kręcił się w pobliżu. Gdy skończyliśmy się modlić, ten człowiek podszedł jeszcze bliżej do nas. Podzieliliśmy się na dwie grupki, poszliśmy w róże strony...

"Zło dobrem zwyciężaj.."

14 maja jak co drugi czwartek wyszliśmy w 5 osób do potrzebujących.

Przed w Wasz wyjazdem jeden z naszych kolegów zadzwonił i powiedział, że ma pragnienie zrobienia kanapek, oraz zakupów spożywczych. Natomiast jedna z koleżanek powiedziała, że dostała męskie buty w rozmiarze 42. Poszliśmy na mszę a następnie pojechaliśmy do centrum. Gdy chcieliśmy zacząć się modlić, dwie osoby z grupy zwróciły uwagę na mężczyznę, który kręcił się w pobliżu. Gdy skończyliśmy się modlić, ten człowiek podszedł jeszcze bliżej do nas. Podzieliliśmy się na dwie grupki, poszliśmy w róże strony. Kiedy spotkaliśmy się po  dwóch godzinach jedna  grupa zaczęła opowiadać: Ten mężczyzna, który chodził wokół nas to Andrej, pochodzi z Ukrainy. Uciekł  stamtąd gdy dostał pobór do wojska, kilka dni wcześniej zabili mu brata. W strachu przed śmiercią uciekł do Polski i tak trafił do Warszawy, nie znając języka, nie mając tutaj nikogo, bez mieszkania,  jedzenia.  Oddaliśmy Mu buty, kopiliśmy skarpety, maszynki, wodę, coś do jedzenia bo od kilku dni nic nie jadł. Buty okazały się idealnie pasować, gdyż Andrej miał właśnie 42 rozmiar, wcześniejsze były za małe, przez co miał spuchnięte, pokrwawione nogi. Jedna dziewczyna z naszej wspólnoty zaczęła opowiadać, że rozdzieliliśmy się inaczej niż zwykle po czym okazało się, że w grupie, która  zaczęła rozmawiać z Andrejem, jest osoba która zna jego język i może  z nim porozmawiać oraz przetłumaczyć co mówimy. Gdy  o tym opowiadaliśmy jeden z kolegów przypomniał sobie, że kilka dni temu poznał innego mężczyznę z Ukrainy, który jest tutaj legalnie wraz ze swoją żoną. Okazało się, że potrzebuje kogoś do pracy i chętnie pomoże swojemu rodakowi.Kolega poprosił, żebyśmy zaprowadzili go do Andreja, co w 2 mln mieście, w środku tygodnia, w samym centrum Warszawy wydaje się prawie nieosiągalne, natomiast Pan Bóg tak nas poprowadził, że znaleźliśmy go w 10 min. Umówili się następnego dnia. Andrej dostał pracę. Gdyby człowiek sam chciał zaplanować  to spotkanie, idealnie pasujący numer butów, osobę ze znajomością języka ukraińskiego, odnalezienie człowieka w tak zatłoczonym miejscu, byłoby to po ludzku nie możliwe. Uwielbiamy i dziękujemy Panu za wszystkie niespodzianki, którymi nas obdarowuje i  osoby do których nas posyła.